“Sex and drugs and rock`n`roll is all my brain and body needs”. Pewnie większość z was już to dobrze wie, ale teraz możecie się podeprzeć argumentami naukowymi, bo wygląda na to, że nasze mózgi rozumieją muzykę w ten sam sposób co seks, jedzenie czy narkotyki.
Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie McGill w Montrealu polegało na zbadaniu, jak ludzie zareagują na muzykę po podaniu Naltreksonu, leku używanego przy terapii uzależnień od alkoholu i opioidów, oraz placebo. Badano zarówno reakcje organizmu oraz relacje badanych.
Wyniki były jednoznaczne. Badani będący pod wpływem leku odczuwali o wiele mniejszą przyjemność z muzyki 🙂
Czytaj: Współczesna muzyka to kopia dzieła XVII-wiecznego mistrza.
Jak wiadomo, spożycie alkoholu powoduje u ludzi stymulacje systemu opioidowego. Podana w badaniu substancja oddziałuje na ten system, powodując zmniejszenie odczuwania potrzeby spożycia, a także emocjonalnych uniesień z tym związanych. Naukowcy już jakiś czas temu odkryli, że za przyjemność wywołaną przez jedzenie i seks odpowiada ten sam obszar mózgu (jak również i narkotyki). Nie mieli jednak możliwe zmierzyć ich reakcji na muzykę, bo ludzi reagują na nią zupełnie inaczej.
Po tych badaniach wiemy już jednak, że pomimo różnicy w reakcjach, muzyka stymuluje ten sam obszar odpowiadający za uaktywnienie układu nagrody w mózgu.
Dobór muzyki został pozostawiony badanym. Miało na celu subiektywizacje odczuwanych emocji. Wśród wybranych utworów pojawiły się zarówno Queen jak i soft jazz puszczany w knajpach.
Co ciekawe wiele wybranych utworów miało smutny charakter. Jednak taka muzyka okazuje się być najlepszym pocieszeniem, bo niweluje poczucie samotności, a dodatkowo podczas jej słuchania, mózg wydziela prolaktynę, tę samą substancję co matka i dziecko w czasie karmienia.
Ciekawe co na to powiedziałby na to Ian Dury?
Źródło: Vice
Autor: Krzysztof Bielwany/MiP
Fot: Simone Cingano/ lic. CC BY-NC-ND 2.0