Kojarzycie wyrok, w którym Sąd Najwyższy uznał, że gra w orkiestrze to nie dzieło, a odtwórcze zlecenie? Okazuje się, że nie tylko z muzykami grającymi w zespole zawieranie umów o dzieło jest ryzykowne w świetle możliwego zakwestionowania takich umów przez ZUS, ale również z aktorami czy konferansjerami.
Zwięźle przedstawiamy stan faktyczny: różni artyści zawierali z Zamkiem Książąt Pomorskich w Kamieńcu Pomorskim umowy o dzieło. W zależności czym dany artysta się zajmował przedmiotem umowy z nim zawieranej było m.in.:
- przygotowanie i wykonanie utworów muzycznych w spektaklu,
- opracowanie scenariusza i prowadzenie koncertu,
- prowadzenie warsztatów artystycznych z zakresu tańca współczesnego,
- tłumaczenie tekstów z adiustacją dotyczącą koncertu,
- przygotowanie i wykonanie roli aktorskiej w spektaklu,
- aranżacja muzyki na zespół instrumentalny oraz opracowanie podkładów muzycznych do realizacji koncertów dla przedszkoli.
Organ rentowy wszystkie umowy zakwestionował i uznał, że osoby te wykonują pracę na podstawie umów – zlecenia u płatnika składek i podlegają obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu, rentowym i wypadkowemu. W uzasadnieniu decyzji wskazał m.in.:
- że brak było możliwości zweryfikowania umów pod kątem wad fizycznych,
- że wynagrodzenie zainteresowani otrzymywali za wykonanie czynności, a nie za osiągnięcie indywidualnie oznaczonego rezultatu,
- że czynności powierzone zainteresowanym wymagały jedynie starannego działania i nie prowadziły do uzyskania konkretnego i sprawdzalnego rezultatu, a trudno również według organu rentowego uznać za rezultat satysfakcję słuchacza czy odczucia odbiorców.
Z tym stanowiskiem nie zgodził się Zamek Książąt Pomorskich wskazując:
- że jako instytucja kultury wnosi własny know-how, ale jego działalność zgodnie ze statutem opiera się na działalności opartej na twórczości artystów zapraszanych do współpracy,
- że zainteresowani to artyści zachowujący prawa autorskie, w tym materialne, które podlegają ochronie,
- że czynności powierzone tym osobom w ramach spornych umów miały swój czas, miejsce i publiczność, zainteresowani rozliczani byli z całości wykonania scenicznego i płatnik nigdy nie sugerował, jaką formę ma przybrać dane wykonanie, jakiego rodzaju utwory mają zostać wykonane i w jaki sposób,
- że doboru wykonawców dokonywano w oparciu o ich cechy podmiotowe, w tym zawód, posiadaną wiedzę, specyficzne umiejętności, predyspozycje, talent czy doświadczenie sceniczne,
- że każdy występ na żywo przed zgromadzoną publicznością cechuje atrybut oryginalności, ponieważ każde wykonanie jest inne, a mimo to musi wypełniać określone standardy, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom odbiorców,
- że rezultatu takiego nie sposób byłoby osiągnąć, gdyby występ sceniczny stanowił ciąg rzemieślniczych, mechanicznych odtwarzanych sekwencji ruchów.
Niestety tego zdania nie podzielił Sąd Okręgowy w Szczecinie i wszystkie odwołania Zamku… oddalił. Sąd wskazał, że przedmiot zawartych umów został ujęty zbyt ogólnie, był nienależycie zindywidualizowany i jedynie czynnościowo określał prace powierzone zainteresowanym bez szczegółowych parametrów wykonanej pracy. Owszem, sąd nie negował, że zainteresowani są artystami – muzykami, choreografami – tancerzami, aktorami, lecz z tej okoliczności nie wynika automatycznie fakt, że są twórcami. Nie wszystkie bowiem czynności wykonywane przez artystów zawodowo według Sądu równoznaczne są z tworzeniem dzieł. Sąd również wskazał, że nie ustalono, w jaki sposób poddawano umówiony rezultat sprawdzianowi na istnienie wad.
Czytaj: Przypadek miliardów Lucasa, czyli dlaczego warto podpisywać dobre umowy.
Kolejnymi argumentami za oddaleniem odwołań były:
- Wykonanie utworu muzycznego w ramach któregoś z kolejnych koncertów, w grupie z innymi osobami, nie oznacza tworzenia dzieła przez każdego z tych artystów osobno, dlatego że koncert, czy nawet konkretny utwór skomponowany lub zaaranżowany na kilka instrumentów tworzy jednolitą całość,
- Prowadzenie warsztatów tanecznych jest czynnością starannego działania,
- Wykonanie konkretnego utworu podczas spektaklu, gdy na cały spektakl składa się praca kilku czy kilkunastu osób, nie polega na stworzeniu samodzielnego dzieła, podobnie opracowanie scenariusza i prowadzenie imprezy kulturalnej,
- Poszczególne koncerty, spektakle i warsztaty nie miały unikatowego charakteru pozwalającego traktować je jako dzieła.
Niestety – Sąd Apelacyjny zgodził się z sądem I instancji i nie uwzględnił apelacji płatnika. Tak jak w poprzednim podobnym wyroku sąd ponownie zwrócił uwagę, że brak w umowach klauzul o przeniesieniu na zamawiającego (płatnika) autorskich praw do utworu. Ten sąd również uznał, że czynności wykonywane podczas koncertów miały charakter odtwórczy, a sami zainteresowani byli często jedynie jednymi z kilku artystów, którzy brali udział w danym przedsięwzięciu, a więc ostateczny efekt artystyczny nie zależał tylko i wyłącznie od ich pracy, ale od pracy wielu osób.
Dalej, Sąd Apelacyjny zwrócił uwagę, że w dziedzinie prawa autorskiego przyjęto podział dzieł o charakterze niematerialnym – na dzieła niematerialne ucieleśnione i nieucieleśnione w rzeczy. Jako utwory nieucieleśnione wymienia się recytację, wykonanie koncertu, inscenizację lub przygotowanie produkcji artystycznej. Oznacza to, że dzieło w postaci niematerialnej, gdy chodzi o dzieło jako sposób wyrażenia, może ucieleśniać się tylko przez odpowiednie zachowanie wykonawcy. Zgodnie z orzecznictwem, możliwa jest umowa o dzieło, nieobjęta obowiązkiem ubezpieczenia społecznego, której przedmiotem jest wykonanie koncertu, pod warunkiem jednak, że koncertowi temu można przypisać cechy utworu.
Te warunki spełniałoby jednakże tylko przygotowanie i wykonanie przez zainteresowanych: warsztatów artystycznych, spektaklów, scenariuszy, koncertów, roli aktorskiej, utworów muzycznych o charakterze niestandardowym, niepowtarzalnym, wypełniających kryteria twórczego i indywidualnego dzieła.
Natomiast ochronie prawa autorskiego nie podlegają działania zainteresowanych wymagające co prawda określonych umiejętności i talentu, ale mające charakter odtwórczy.
Czytaj: To będzie proces roku? “Charging Bull” kontra “Fearless girl” o integralność dzieła.
Idąc dalej niestety – SN podzielił zdanie sądów I i II instancji. Tylko odnośnie umowy dotyczącej tłumaczenia tekstów z adiustacją dotyczącą koncertu wskazał, że może to być uznane za dzieło wobec czego sprawę w tym zakresie uchylił i przekazał do ponownego rozpoznania.
Ten wyrok to kolejny cios dla artystów. Uznano, że swoboda zawierania umów w odniesieniu do sfery ubezpieczenia społecznego doznaje ograniczeń i w dobie, gdy podmioty zamawiające kierują się wyłącznie kryterium ceny, zawieranie umów o dzieło stało się powszechną praktyką i mogło dojść tym samym to przewartościowania pojęć dotyczących dzieła.
Trzeba przyznać, że coraz trudniej przeskakiwać przez te kłody. Jednak zawsze warto spróbować podjąć jakąś konstruktywną polemikę i przekonać sąd, że ZUS nie ma racji, a my zawarliśmy umowę o dzieło nie dlatego, że chcieliśmy uniknąć płacenia składek na ubezpieczenie, a dlatego że jej przedmiotem jest określone, wartościowe, twórcze i indywidualne dzieło…
Zaczynajmy jednak od prawidłowo i dobrze skonstruowanej umowie o dzieło. Zwróćmy bowiem uwagę, że to był punkt wyjścia i podstawa, na której oparł się ZUS kwestionując podpisane umowy.
Autor: Karolina Nowalska, adwokat z Olsztyna, zajmuje się sprawami z zakresu prawa własności intelektualnej, www.adw.olsztyn.pl., prowadzi bloga o prawie fotografii, www.prawyprofil.pl
Fot: Russ Morris/Flickr lic. CC BY-NC-ND 2.0